muzyka polesia

Celiusz Kuty



Ludwin 
Celiusz Kuty
 
 
Ur. 1931 w Niecieczu nad Wieprzem w okolicach Dęblina.
 
Grywał do tańca i zarobkowo już w wieku 10 lat. W trudnych realiach okupacyjnych popyt na usługi muzykanckie znacznie przewyższał dostępność kapel. Jak wspomina, wystarczyło, że umiało się grać cokolwiek, kilka melodii, a już można było liczyć na zaproszenia. Pierwsze instrumenty: mały akordeonik i harmonijkę ustną otrzymał od szwagra – przedwojennego oficera, któremu udało się legalnie wydostać z niewoli. Przywiezione z Niemiec skarby były nagrodą za pomoc udzielaną siostrze. Szybko opanował grę i prosty repertuar złożony z walczyków, tang i fokstrotów. Stopniowo zarobił na lepszy instrument – drewnianą harmonię trzyrzędową i podjął naukę „podstawowej muzyki” u miejscowego nauczyciela nazwiskiem Rudnicki. Kolejnym etapem była nauka trudniejszego repertuaru – polek i oberków, co znacznie poprawiło jego pozycję na „rynku”. Kto nie zagrał polki i oberka to nie był muzykant – wspomina. Przed poborem do wojska miał już wyrobioną „sławę” w okolicach Dęblina – granie było co sobotę. Muzyka pozwoliła mu na „lekkie” przebycie służby wojskowej (1952-54). Grał na klarnecie w wojskowej orkiestrze i często był delegowany przez batalion do gry na wycieczkach dla cywilnych pracowników armii lub na oficerskie wesela. Dawało to okazję do niezłego, choć nieformalnego zarobku, pochodzącego ze zrzutek uczestników imprezy. Pod koniec służby złożył podanie o przeniesienie „na zawodowego”, z perspektywą wejścia w skład kadrowej orkiestry, jednak namówiony przez kolegów roztaczających wizję swobodnej prosperity w cywilu wycofał się z tego zamiaru. Zmiana decyzji wiązała się z koniecznością odbycia serii dyscyplinarnych rozmów z batalionowym politrukiem (oficerem politycznym), podczas których padały złowrogie w ówczesnych realiach słowa jak ojczyzna, zdrada, obowiązek.
 
Po opuszczeniu szeregów LWP, zgodnie z zapowiedziami kolegów, muzyk spotkał się z ogromnym zapotrzebowaniem na swoje usługi. Stopniowo wymieniał instrumenty na doskonalsze modele ze słynnej pracowni Stanisława Jędrycha z Dęblina. W końcu obstalował u niego całkiem nową harmonię, którą spłacał dochodami z gry przez cały rok.
 
Na Polesiu zamieszkał w 1956 roku, po podjęciu pracy przy budowie kanału Wieprz-Krzna. Po przybyciu w nowe miejsce szybko odnalazł się w środowisku muzycznym i zbudował markę wytrawnego muzykanta. Grywał ze skrzypkiem Edwardem Drabikiem, Gąsiorem i Zielińskim (trąbki) i Stanisławem Drabikiem na barabanie. Stanowili najpopularniejszą kapelę w okolicy. Mieliśmy rekord – wspomina. Wesela i potańcówki były każdej soboty i niedzieli, głównie w okolicach Łęcznej, Ostrowa Lubelskiego, Puchaczowa. Repertuar dostosowywali do zmieniających się oczekiwań. W epoce ekspansji radia rosło znaczenie popularnych szlagierów. Ich nuty pozyskiwało się z kupowanych w kiosku czasopism. Stopniowo modernizowało się również instrumentarium. Dochodziły saksofony (Mieczysław Gąsior, Henryk Gąsior), baraban zastępował zestaw perkusyjny, w końcu pojawiła się gitara.
 
Pan Celiusz w latach 70. stopniowo wycofywał się z muzykanckiej aktywności. Był operatorem ciężkich maszyn, koparek itp. Pracę tę trudno było pogodzić z intensywnym „zawodowym” graniem, zwłaszcza poniedziałkowe spóźnienia spotykały się z coraz mniejszą tolerancją. Wykręcanie się z niedzielnych grań było coraz trudniejsze. Skuteczny okazał się się dopiero radykalny krok, jakim była sprzedaż instrumentu. Od tego czasu, przez ok. 40 lat nie miał harmonii w rękach.
 
Krzysztof Gorczyca, Łuhom, łuhom ponad Buhom. Muzyka tradycyjna Polesia lubelskiego i jej wykonawcy, Lublin - Włodawa 2018.
PL | BY | UA

Share on Google+

Музыка Палесся / МУЗИКА ПОЛІССЯ// енциклопедія традиційної музики // Энцыклапедыя традыцыйнай музыкі //encyklopedia muzyki tradycyjnej.